3,5 godziny w niewygodnym samolocie IBERII...masakracja... nie wiedzialem jak mam siedziec, gdzie nogi trzymac... ale ksiazka o sprzedawaniu nerek i konserwacji kosci umilila mi czas keidy nie spalem:)
Kinga-Twardziel przezyla pierwszy lot bez zadrapania... i nawet zadowolona:)
Po dotarciu na lotnisko mielismy pojsc pieszo do hotelu...taki byl plan Roberta... 10 km z bagazem po 14 godzinach w podrozy to kiepski plan, dlatego zjedlismy bulki i ruszylismy kazdy w swoja strone:P a potem do taksowki:)
Nastepnie nieudana podroz winda, krotka klotnia czy idziemy na piwo czy tylko po piwo:P udalo sie, zimne piwko na koniec dnia plus kabanosy od tarczynskiego smakowaly jak nigdy...polecam!!
a teraz rozkladam sie na moim ogromnym lozku i wyciagam kopyta bo za 4 godziny wstajemy na podboj Madrytu!!
Ryjo w krotce!
Pozdrawiam